Francesca "Fran" Echarpe
Ur. 23.03.1993r. w Gisors we Francji
Heteroseksualna
Zamieszkuje mały domek
Jej jedyny dobry przyjaciel Fąfi
"Drogi pamiętniku,
ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Babcia zmarła i ja musiałam się wszystkim zająć. Przygotować nekrologi, powiadomić rodzinę, wybrać trumnę i pomóc "im" ubrać babcię. Na pogrzebie i stypie spotkałam rodziców, chyba dalej się do mnie nie przyznają. Ledwo powiedzieli mi Dzień dobry. Nie wiem czy to moja wina czy też nie, ale nie odzywają się do mnie. Oni ani mój młodszy brat. Czułam się przez to jeszcze gorzej, nikt mnie nie wspierał, jedynie złożyli mi kondolencje."
"Drogi pamiętniku,
dziś odbyło się odczytywanie testamentu. Wszyscy byli wielce zaskoczeni, że babcia zostawiła wszystko mnie. Pełnoletniej aczkolwiek nie doświadczonej w życiu codziennym dziewczyny. Cały majątek wraz z domkiem na wsi i mieszkaniem w Paryżu. Nie mogłam w to uwierzyć, tak samo jak reszta rodziny, która dostała małe upominki mające im przypominać babcię."
"Drogi pamiętniku,
wprowadziłam się do domku w Paryżu, wraz z Fąfim. Dom nie jest wielki, ale nam pasuje. Pamiętniczku zaczyna się moje nowe życie. Nikt mnie tutaj nie zna, nie wiedzą kim jestem, mogę na spokojnie żyć. Dopiero się klimatyzuje, ale zaraz będę szukała jakiejś dobrej pracy i studiów. Myślałam o weterynarii, ale wszystko się jeszcze okaże."
"Drogi pamiętniku,
znalazłam pracę. Jestem kelnerką w jednym pubie, fakt nie jest to robota jaką może się poszczycić ktoś mojego pochodzenia, ale lepsze to niż nic. Fąfi jest zdrowy i podtrzymuje mnie na duchu, gdy jestem w dołku. Wysłałam papiery do kilku szkół. Na weterynarię, prawo i psychologię. Na co się dostanę na to pójdę."
"Drogi pamiętniku,
jest ! Dostałam się na weterynarię niedługo zaczynam naukę. Jestem szczęśliwa! Po pracy udałam się na zakupy i kupiłam sobie kilka fajnych ciuszków, a także jakieś jedzenie do mieszkania. I żeby rozpieszczać Fąfiego kupiłam mu nową klatkę, taką naprawdę sporą nie tą klitkę, którą miał przedtem. Często też go puszczam wolno, bo nie ucieknie w tak małym mieszkaniu."
"Drogi pamiętniku,
weterynaria jest do dupy. To straszne, myślałam że jestem lepsza w te klocki, wyglądam z dnia na dzień coraz gorzej. Wrak człowieka jest ze mnie, nie wysypiam się, ciągle jestem markotna, drażliwa, lepiej do mnie nie podchodzić."
____________________________________________________________
Mam nadzieję, że taka karta może być. Fran jest w porządku, jesteśmy chętne na wątki i powiązania.
[No jak chętne na wątek to ja się pytam czy coś z Lilo? ;D]
OdpowiedzUsuńLilo
[Hm spoko ;D Chociaż mi do głowy przyszedł jeszcze taki durnowaty pomysł,że dajmy na to Fąfli się zgubił i on go jej odnosi czy coś xD. Ale chyba pub to najlepsze ;D A i mam prośbe zaczniesz? *___* proszem ;>]
OdpowiedzUsuńLilo
[Hahahah dzięki, dzięki, dzięki ^^ I spoko on prawie zawsze jest pijany xD]
OdpowiedzUsuńTen dzień wyglądał tak samo jak poprzedni. I Lilo daje sobie głowę uciąć, że jutro też taki będzie. Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało, ale...ale taka monotonia robiła się według niego po prostu nudna.
Rano wstawał, pił, znowu spał, znowu pił i znowu spał. Czasami go to męczyło, jednakże gdy tylko czuł w ustach smak alkoholu, szybko o tym zapominał.
Siedział samotnie przy stoliku, wpatrując się nieprzytomnie w przestrzeń. Nie miał ochoty na imprezowanie, właściwie to chciał się nachlać, wrócić do domu i spać. A jutro historia zatoczyłaby swoje koło.
Gdy poczuł na swoim ramieniu czyjąś ciepłą dłoń, drgnął i przeniósł wzrok na blondynkę. Przez chwilę panowała cisza.
-Piwo. I nie dziękuję. Poradzę sobie-odezwał się w końcu cicho splatając dłonie na blacie.
Lilo
[Spoko ;D]
OdpowiedzUsuńNawet nie zauważył jak dziewczyna stawia przed nim kufel. Myślami był już, gdzie indziej, Bóg jeden wie gdzie.
Rzadko mu się zdarzało doprowadzić do takiego stanu. Zazwyczaj to po paru piwach chodził pobudzony, ale dzisiaj nie było zazwyczaj. Dzisiaj było inaczej.
Pokręcił niemal mechanicznie głową, wpatrując się swoimi piwnymi oczyma w kelnerkę. Nikt nie zabroni mu się gapić, nie?
-Nie. Ale dzięki-powtórzył siląc się na coś w rodzaju uśmiechu. Przegryzł wargę, przekrzywiając lekko głowę, jak zaciekawione dziecko, nie odrywając od blondynki wzroku.
-Kiedy kończysz?-spytał po chwili. Sam nie wiedział czemu. Tak jakby wyrwało mu się to z ust. Albo i nie.
Lilo
Znowu mechanicznie kiwnął głową. Jak robot, albo jakaś cholerna maszyna. Chyba przekroczył tą granicę pijaństwa, czy coś. W sumie go to w tej chwili nie obchodziło. Tak jak zwykle.
OdpowiedzUsuńOderwał wzrok od blondynki i ponownie spojrzał na równoległą ścianę. No może się mu spodobała, a może nie. Szczerze mówiąc sam nie wiedział. I tak by na niego nie spojrzała przechylnym okiem, nie?
Objął kufel dłońmi, jak gdyby miał ogrzać przy tym ręce. Zachowywał się jak idiota. Bo nim był.
Lilo
No siedział tam jak głupi wpatrując się w dal. Sam nie wiedział czemu, po prostu jakby wpadł w jakiś cholerny trans. I tak nie miał gdzie iść. Lily jego była a zarazem żywicielka była z przyjaciółkami, a kluczy to on nie wziął. A nawet gdyby wziął, to wątpił czy zdołałby dotrzeć do domu.
OdpowiedzUsuńPrzez pub przewijali się kolejni ludzie, a on siedział przy tym samym stoliku. Po cholerę. I tak go zaraz wywalą.
Uciekał myślami do tej blondynki. No spodobała mu się. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Nie.
Z jego rozmyślań wyrwał go ten sam ciepły głos. Ponownie kiwnął głową i rzucił na stolik banknot. W ciągu tych paru godzin nawet piwa nie tknął.
-Już idę-wymamrotał cicho, próbując wstać, jednak zaraz wylądował z powrotem na krześle.
Lilo
[Jest chęć, jest pomysł?]
OdpowiedzUsuńAnton
Do wszelkiego rodzaju chichotu, czy śmiechu na jego temat był już przyzwyczajony. Choćby dzięki nazwiskowi, czy sposobie bycia.
OdpowiedzUsuńWzruszył niemrawo i mruknął coś do siebie. Do mieszkania było jakieś dziesięć minut drogi stąd. Jakoś sobie tej wędrówki zbytnio nie wyobrażał.
Odwzajemnił spojrzenie i niepewnie objął ręką wąską talię dziewczyny. Wiedział, że to pewnie nic nie da i nie utrzyma się na nogach dłużej niż pięć sekund, ale ponowił mozolny jego zdaniem proces wstawania od stołu.
Lilo
Kąciki jego ust minimalnie uniosły się ku górze, uważnie wpatrując się w dziewczynę. No ładna była, ba bardzo ładna. Lilo od razu poczuł sympatię do dziewczyny. Ktoś taki jak ona nie mogłaby być wredną suką nie?
OdpowiedzUsuńZ pomocą blondynki wstał lekko się chwiejąc, ale jednak. Teraz jeszcze milion kroków i już był w mieszkaniu. Pocieszająca perspektywa.
-Dzięki za pomoc-odezwał się po chwili zaciskając trochę mocniej palce na jej biodrze, gdy stawiał kolejne chwiejne kroki w stronę drzwi.
Wszystko przed nim się chwiało, a może to on się chwiał? Nie miał zielonego pojęcia.
Lilo
[Nie znam pani na zdjęciach, ale jest śliczna.
OdpowiedzUsuńOczywiście chęć na wątek jest c: Chciałabyś zwykły wątek, czy także powiązanie? Nie lubię poznawania się.]
Styles.
[Przepraszam, że tak krótko c:]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się szerzej, jednak nadal mu do pełnego wyszczerzu zębów.
Gdy to mu zaproponowała zamyślił się. Co było trudne, głównie dzięki alkoholowi, który szumiał mu w głowie. Właściwie...to on tego chciał. Wlec się do domu w takim stanie to nic przyjemnego. I na dodatek szczerze dziewczyną się zaintrygował. Ale z drugiej strony...
-Jakby to nie był rzaden problem-odparł nieco bełkotliwie wpatrując się nadal w jej oczy. Oczy miała piękne. Przynajmniej jego zdaniem.
Zabawne. I tak narobił jej kłopotu.
Lilo
[O, tak, niech będzie jego niańką! Gdy będzie przechodził depresję będzie mu gotować obiadki i w ogóle będzie sobie żył jak król, o. I będzie się na niego wydzierać za każde użycie żyletki. A on jej będzie płacił przytulaskami. Tak, best frłends forevah.]
OdpowiedzUsuńStyles.
Śnieg. Śnieg.
OdpowiedzUsuńDzieci miały ogromną uciechę z tego białego, zimnego puchu, i bawiły się na dworze od samego rana, lepiąc bałwany czy rzucając się śnieżkami. I właśnie ich radosne krzyki i śmiechy obudziły mnie ranem, bo jakimś cudem okno do mojego pokoju było otwarte, a do tego nie chciałem wnikać bo marnie byłoby gdyby się okazało że lunatykowałem sobie w nocy i robiłem rzeczy o których nie miałem pojęcia od ładnych paru lat. Miałem już dość zmartwień, więc zignorowałem to, ubrałem się ciepło i wybiegłem na zewnątrz, rozglądając się dookoła z takim samym zachwytem w oczach jak ten na twarzy tych wszystkich szczylów. Kochałem śnieg, ale nie przepadałem za zabawą samemu. I dlatego wybrałem się w stronę dobrze znanej mi ulicy, pod jeden, konkretny dom. Zebrałem z ziemi garść czystego śniegu, uformowałem z niego kulkę i rzuciłem w stronę drzwi, czekając aż Fran wyszłaby z domu.
Styles.
Kiwnął głową i spojrzał przed siebie. Wszędzie panowała nieprzenikniona ciemność, rozświetlana gdzie niegdzie, przez jakieś słabe światło latarni.
OdpowiedzUsuńLubił noce. Wtedy czuł się pewniej. Wydawałoby się to śmieszne i dziwaczne, ale jemu to nie przeszkadzało.
-Przepraszam-mruknął. No, gdyby nie on to pewnie ta urocza istota nie miałaby już nic do pracy, a tak to jeszcze gratisowo dostała jego. Przegryzł lekko wargę i zachwiał się nieznacznie. Nie chciał być niczyim ciężarem.
-Ja...dam sobie radę-z rozbitą głową, dokończył w myślach uśmiechając się do siebie.
Lilo
Zmarszczyłem nos i zebrałem z ziemi jeszcze trochę śniegu, rzucając w jej stronę kolejną kulkę, specjalnie jednak nie trafiając w nią tylko w ścianę obok niej. Przyszłem po to, aby wreszcie wyciągnąć ją z domu i odciągnąć od książek, a ona zapraszała mnie do środka. W sumie, mogłem się tego spodziewać, nauka była dla niej dość ważna, i chyba wolała siedzieć w ciepłym domu niż w śniegu, na zewnątrz. Typowa dziewczyna.
OdpowiedzUsuń- Ale jest śnieg! - krzyknąłem w odpowiedzi, wykonując pełny obrót na własnej osi z dłońmi uniesionymi do góry. - No chodź, będzie fajnie - dodałem na zachęte, uśmiechając się do niej szeroko.
Styles.
Spojrzał w tamtym kierunku i delikatnie się uśmiechnął. Znów do siebie. Zaraz będą go ludzie osądzać, że nie dość że wariat, to cierpi na rozdwojenie jaźni i jeden Bóg wie co jeszcze. Nie żeby w Boga wierzył.
OdpowiedzUsuńJego dłoń, pewnie boleśnie wbijała się w ciało dziewczyny, ale nic na to nie poradził. Jego kroki stawały się coraz bardziej chwiejne, a on sam się nie zdziwi jak wyląduje w topniejącym śniego.
-Tak w ogóle to Lilo jestem-niezbyt wyszukane przywitanie, ale co on miał zrobić? Dygnąć jak kura, czy co?
Lilo
Przewróciłem oczami na jej uwagę, jednak nie potrafiłem ukryć delikatnego uśmiechu który malował mi się na ustach. Często zachowywała się jakby była moją mamą - robiła za taką moją niańkę - chociaż była tylko o rok starsza. Ale nie mogłem narzekać, bo lubiłem to. Lubiłem gdy ktoś się o mnie troszczył i opiekował, okazując mi w ten sposób przywiązanie. A ja potrzebowałem poczucia tego że byłem jeszcze w tym świecie do czegoś potrzebny, inaczej już dawno temu bym stąd zniknął. Dałem się jej wciągnąć do środka i grzecznie poczekałem na dole, a udało mi się nawet nie podglądać ani nic takiego, co było z mojej strony dość wielkim wyczynem. Gdy zeszła znów na dół, spojrzałem na nią.
OdpowiedzUsuń- Myślałem o czymś bardziej jak bitwa na śnieżki, no ale bałwanem też się zadowolę, nie będę bił dziewczyny - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
Styles.
Wolną dłonią odgarnął włosy, który powiew wiatru sprawił, że wpadły mu do oczu. Powinien te kłaki już dawno ściąć. Albo w ogóle się na łysola zrobić. Tyleże nie ma na to ani kasy, ani czasu, a nożyczki do niego specjalnie nie przemawiały.
OdpowiedzUsuńJego rodzice pewnie w tej sytuacji, rzuciliby coś w stylu: Jak myśmy Cię gówniarzu wychowali?
Właśnie. Rodzice. Na samo ich wspomnienie, trochę spochmurniał.
-Fran-powtórzył-Piękne imię, dla pięknej dziewczyny-obdarzył ją promiennym w jego mniemaniu uśmiechem, gdy wchodzili do budynku.
Lilo
Zeszłem ostrożnie po trzech, niskich schodkach i stanąłem na śniegu, trzymając ją przy sobie, aby się nie poślizgnęła. Ogólnie lubiłem być wysoki, bo wtedy wszyscy dookoła mnie wydawali mi się tacy mali i niepozorni. A ona to już szczególnie, z tymi swoimi 165 centymetrami wzrostu. Ale była urocza, a ten jej wzrost dodawał jej jedynie słodkości. Spojrzałem na niebo.
OdpowiedzUsuń- Do parku - odpowiedziałem po chwili namysłu, przenosząc wzrok ponownie na nią i radośnie się uśmiechając. Ogółem nie przepadałem za zimą, jednak śnieg wszystko zmieniał. Dni które mogłem spędzić z kakałkiem i książka zamieniały się w gonitwy między zaspami, lepienie bałwana czy rzucanie się śnieżkami, gdy tylko miałem dobre i tak samo dziecinne jak ja towarzystwo.
Styles.
Zszedłem ~.~ XD
Usuń[Obydwoje mają szczurki. Poza tym babcia Elessara choruje na raka serca, niewiele jej zostało żywota :C WEŹ COŚ WYMYŚL.]
OdpowiedzUsuńElessar
Z wdzięcznością spojrzał na dziewczynę i usiadł niepewnie na krawędzi kanapy. Niewiedział czemu ona jest dla niego taka dobra. Większość ludzi zapewne nie zwróciłaby na niego uwagi, więc pewnie nadal by tkwił przy pubie. Albo coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńGdy przechodziła koło niego, delikatnie złapał ją za rękę, sprawiając, że zatrzymał ją w miejscu.
-Dziękuję. Ja...czemu to robisz?-wyrzucił z siebie na jednym wydechu. Był zaskoczony, nigdy nikt go tak nie traktował.
Lilo
Uśmiechnął się do niej i nadal trzymał ją za rękę. Gdy zdał sobie z owego faktu sprawę, szybko wycofał dłoń, a na jego piegowatej twarzy wykwitł coś w rodzaju rumieńcu. Co było zaskakujące bo on nigdy się nie rumienił.
OdpowiedzUsuń-Jesteś inna-wymamrotał cicho opuszczając wzrok na swoje dłonie-Nigdy Ci tego nie zapomne-dodał po chwili miękkim głosem. No proszę. Jeszcze tylko muzyki w tle brakuje.
Kiwnął głową i ponownie wstał się chwiejąc. W głowie mu pulsowało, co skutecznie mu utrudniało widzenie. Da sobie radę.
Lilo
Uśmiechnął się pod nosem i wymamrotał coś w rodzaju podziękowań.
OdpowiedzUsuńGdy tylko został w łazience sam, jego uśmiech stopniowo gasł, aż w końcu kompletnie znikł. Oparł dłonie o umywalkę i przez dłuższą chwilę przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Since pod oczami, pod piegami pojawiła się blada skóra a on sam sprawiał wrażenie starego ćpuna, który jest sam zdziwiony, iż dożył tak sędziwego wieku.
Pokręcił lekko głową i wsunął ręce pod strumień zimnej wody. Po chwili zdjął bluzę i szybko umył twarz i ręce. Na resztę po prostu nie miał siły. Zakręcił kran i jeszcze przez chwilę wpatrywał się w kropelki wody, które spływały mu po ciele. Czuł się jak jakiś pasożyt, czy coś. Ta dziewczyna stanowczo za dużo dla niego zrobiła.
Wytarł się skrawkiem bluzy i z sercem podchodzącym do gardła, wyszedł z łazienki.
Lilo
[Zacznijżesz]
OdpowiedzUsuńElessar
Jak na poważnego architekta przystało, Mark musiał od czasu do czas wyskoczyć na drinka. Robił to najczęściej po wyczerpującym spotkaniu albo gównianym projekcie, który nie poszedł po jego myśłi. Chodził wtedy do ulubionego pubu, w którym pracowałą pewna młoda dama, którą poznał kilka lat wstecz. Projektował wtedy uroczy domek, a babcia ów dziewczyny, piekła najlepsze ciasto na świecie. Stało się tak a nie inaczej i Mark nawet po skończonym projekcie wpadał do 'babci' na przepyszny jabłecznik. Po krótkim czasie przytył dwa kilo i zyskał miano 'wujka'. Babcia niestety zmarła, jabłecznik się skończył, ale nie rola wujka. Zresztą obiecał starszej pani, że będzie miał oko na jej wnuczkę.
OdpowiedzUsuń- Cześc, cześć... Whisky z lodem poprosze.. Nie byłem dawno bo mam mały zapiernicz w pracy, co u ciebie? Nie za krótka ta koszulka trochę?
/mark
- Zatrudniam dużo ludzi, ale większość z nich to idioci, więc co ja mogę na to poradzić? - wzruszył bezradnie ramionami po czym upił łyk zbawiennego napoju. A koszulka była za krótka i on o tym doskonale wiedział. Swojej córce też wiecznie kazał nosić dłuższe rzeczy i też wiecznie miała to gdzieś, więc Mark musiał znaleźć sobie kogoś, kto będzie go grzecznie słuchał. Ten typ tak ma i nie przegadasz, trzeba było się dostosować. - A czy ta starsza pani robi dobry jabłecznik? Zjadłbym dobry jabłecznik... - podskumował krótko.
OdpowiedzUsuń/mark
- Więc będziesz musiała kiedyś mi pokazać czego się nauczyłaś. Tak. Zdecydowanie. A propos inteligentnych ludzi w pracy, chyba zwolni mi się mała posadka w sekretariacie w firmie, nie chciałabyś zamianić pubu na wygodne biuro? Przynajmniej nie musiałabyś latać w tych krótkich bluzkach... No i nie musiałabyś pracować nocami, bo jakby nie patrzeć praca w biurze jest dużo bezpieczniejsza niż taki pub. Nie sądzisz? - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem pisząc smsa do Milana, że będzie w domu za jakąś godzinkę.
OdpowiedzUsuń/mark
- Masz mnie, ja jestem jednym, wielkim papierem uprawniającym do pracy w tym miejscu. Papier się nazywa: Mark jest szefem i jest mu z tym dobrze. Gwarantuje ci, ze nikt nie odwazy się tego skomentować - uśmiechnął się lekko sącząc powoli swojego drinka - Ale okej, zastanów sie nad tym spokojnie i tyle, do niczego cie nie bede zmuszał, to ci mogę zagwarantować. - dodał po chwili - A i wpadnij kiedyś na obiad, co?
OdpowiedzUsuń/mark
Wbił ręce w kieszenie spodni i pokręcił lekko głową. Za dużo dla niego robi, a on cóż...nie lubił czegoś takiego, bo wiedział że nigdy nie zdoła się odpłacić. Po prostu nie potrafił.
OdpowiedzUsuń-Słuchaj...-zaczął, ale przerwał mu nagły napad kaszlu. No kolejny powód, by stąd wyjść. Może i chciał tu zostać, ale coś mu niepozwalało. -Ty i tak dużo dla mnie zrobiłaś. Ja...ja już sobie pójdę...nie będę robił kłopotu-ciągnął spuszczając wzrok na podłogę. W dłoni nadal ściskał bluzę, której bezwładne rękawy ciągnęły się na dywanie.
Przecież da sobie radę nie? Chyba.
Po prostu nie chciał być niczyim ciężarem.
Lilo
Zmarszczyłem nos i zamyśliłem się na chwilę, rozglądając dookoła, co chwila spoglądając na nią. Domyśliłem się że raczej wolała się uczyć i nie tracić dla mnie czasu, więc stanąłem nagle, na chodniku.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, jeśli chcesz to możesz wrócić do domu - zaproponowałem, patrząc na nią. W sumie, nie miałbym nic przeciwko. Śnieg był fajny, ale równie dobrze mogłem coś jej ugotować podczas gdy ona by się uczyła. Zawsze jakieś wyjście, prawda?
[Przepraszam za to krótkie coś powyżej.]
Styles.
DNa jego twarzy zagościł blady uśmiech. Kolejna nowość. Nigdy go tak nikt jeszcze nie potraktował, ba przez całe nędzne dwadzieścia jeden lat nikt się o niego nie martwił.
OdpowiedzUsuńOderwał wzrok od wzorku na dywanie i spojrzał prosto w oczy dziewczyny. Nie spodziewał się, że będzie na niego patrzyła, więc szybko odwrócił zamieszany spojrzenie.
Przegryzł mocniej wargę. Nienawidził, gdy stały przed nim jakieś wybory.
-Wiem, że sprawiam-odparł po chwili-Ja...no..-zawiesił głos. Nie wiedział co miał zrobić, jednak po chwili zaczął cofać się do drzwi.
Lilo
On sam nie miał zbytniej ochoty wracać do swojego mieszkania, w którym albo było pusto i ciemno, albo jego była truła mu nad łbem jakim on to nieudacznikiem życiowym jest. Nie żeby zaprzeczał, bo nieudacznikiem życiowym to to był, ale...właściwie chciał zostać. Czuł się tu lepiej, jakoś inaczej.
OdpowiedzUsuń-Jeszcze raz dzięki-mruknął po chwili wpatrując się w jakiś punkt za dziewczyną. Narkotyki najwyraźniej uznały, że przestają działać, co spowodowało nadmiernym trzęsieniem się rąk. Zacisnął wargi, starając się zamaskować drżenie dłoni. Jeszcze mu tego brakowało.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?-zapytał po chwili, posyłając jej coś na kształt uśmiechu.
Lilo
Uśmiechnąłem się szeroko na jej decyzję, ciesząc się że jednak moja starsza siostra poświęciłaby dla mnie trochę czasu, odbierając sobie cenne minuty które mogłaby wykorzystać nad nauką. Doceniałem to, co dla mnie robiła. Codziennie. Kochałem ją za to. Przytaknąłem ruchem głowy na jej propozycję, która bardziej brzmiała jak rozkaz - lecz nie przeszkadzało mi to.
OdpowiedzUsuń- Tak jest, panie kapitanie! - krzyknąłem, robiąc gest zasalutowania, podnosząc dwa palce na wysokość czoła, a następnie zaśmiałem się krótko.
Styles.
Spojrzał na siatkę i uśmiechnął się radośnie. Zazwyczaj to odżywiał się jakimiś fast foodami, piwem czy coś. Przyjął siatkę bez słowa i ponownie spojrzał jej w oczy. Z każdą cholerną chwilą miał coraz mniejszą ochotę opuszczać tego mieszkania, ale...co mu kazało? Duma? Możliwe. Bądź co bądź, schlany czy nie nadal zachowywał postawę taką jak zwykle.
OdpowiedzUsuń-Jeszcze raz dziękuję-odparł wyciągając drżącą dłoń w kierunku dziewczyny-Ja..postaram się pieniądze dać w najbliższym czasie-dodał po chwili, nadal wwiercając się w twarz dziewczyny wzrokiem.
Lilo
[Trudno będzie przebić, więc nie próbuje ;3]
OdpowiedzUsuńNagle poczuła, że ktoś przed nią wyrósł.
- Ja mam przepraszać?! - Effy oburzyła się na słowa nieznajomej.
Teraz czuła jak dziewczyna świdruje ją wzrokiem i od razu domyśliła się, że chodzi o to, że jest modelką.
- Tylko nie krzycz! - szepnęła.
Nieznajoma powoli zamknęła buzię i spojrzała na gładką cerę Effy, jej perfekcyjną talię i połyskujące włosy...
Dziewczyna zerknęła kątem oka na gazete pod jej rękami, to właśnie Effy Scott na niej widniała, jak zawsze perfekcyjna...
- Tak, jestem Effy, miło mi Cię poznać Fran - Scott uśmiechnęła się delikatnie i uścisnęła wyciągniętą dłoń nowo poznanej Francesci. - Przepraszam, nie uważałam jak idę, to moja wina - zachichotała, a w duchu dziwiła się, że pierwszy raz od paru lat jest dla kogoś tak miła, ta dziewczyna, Francesca zwana Fran, bez wątpienia coś w sobie ma, bo aż Effy z chęcią się do niej uśmiecha, a zna ją przecież tylko te parę minut, z których pół się nie lubiły.
OdpowiedzUsuńOdwzajemnił uścisk dłoni i trochę dłużej niż normalnie powinno być trzymał jej dłoń w uścisku. Miała delikatne palce, nie to co jego, stwardniałe i spierzchnięte.
OdpowiedzUsuń-To w takim razie kiedyś dasz się zaprosić na kawę?-zapytał z cichym śmiechem, który odbił się echem po pustym mieszkaniu-I mam za co uwierz-dodał po chwili jakby poważniejąc. W jego oczach, poza tą mętną mgłą dostrzec można było przez chwilkę iskierkę radości, czy coś w tym stylu, która jednak szybko zgasła. Ukłonił się jeszcze na tyle na ile pozwalało mu jego stan i wyszedł z mieszkania.
[To zaczynamy nowy nie? :p]
Lilo
[Dobra ;P Sorry za to poniżej czas ucieka a jeszcze musze lekcje zrobić i z psem wyjść xd]
OdpowiedzUsuńJedynie co pamiętał z tamtej nocy była ta dziewczyna. Jak jej było? Fren? Fran? Chyba Fran. Nadal pamiętał uścisk jej dłoni i jej delikatny uśmiech. Nie wiedział czemu o niej w ogóle tak często myślał.
Tego dnia wyjątkowo nie doprowadził się do stanu ledwo używalnego. Nie miał na to ochoty. Zabawne. On nie miał na piwo ochoty? Niezbyt często się to zdarzało.
Szedł ulicami Paryża, starając się sobie przypomnieć w którym pubie spotkał dziewczynę. Jednak nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.
Westchnął i wbił wzrok w ziemię. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że patrzy w małe paciorkowate oczka, które należały do jakieś myszy. Albo szczura, on tych stworzeń nie rozróżniał. Stworzonko nie wyglądało na mieszkańca kanałów, wręcz przeciwnie. Szybko schylił się i chwycił zwierzę za wijący się ogon.
Lilo
-Amm... - Scott zamysliła się. - Po to! - krzyknęła wskazując palcem na oddaloą od nich półkę, wskazywała książkę, która została ostatnia. - Nigdzie nie mogłam jej znaleźć, a tu proszę! Poczekaj chwilkę.
OdpowiedzUsuńObie wstały, a Effy podeszła do półki i wzięła książkę do ręki, podeszła do kasy i zapłaciła. Wróciła do Fran.
- Pójdziesz ze mną jutro na zakupy, tak na spokojnie, bez wpadania na siebie - zachichotała.
Dziewczyny wymieniły się numerami i się rozeszły.
Effy zza siedmiu góro grodu z rodzinką Shreków ;>
- No tak, wszyscy uwielbiają kuchnię Milana i wychodzę przez to na typa, który kompletnie nie potrafi gotować. Ale niech będzie, pogodziłem się z tym i już nie marudze, chociaż kiedyś było inaczej - przyznał z lekkim usiechem. Trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy, Milan gotował dziesięć razy lepiej niż Mark, co początkowo kompletnie mu nie pasowało. Przez to nie był 'centrum' we wszystkim, a z czymś takim nie łatwo sie pogodzić - Nalej mi jeszcze raz to samo Mała. - uśmiechnął sie przesuwają w jej stronę szklankę
OdpowiedzUsuń/mark
[No tak jakoś mi szkoda było weekendu ;>]
OdpowiedzUsuńSpokrzał na mysz (przynajmniej dla niego była myszą) i uśmiechnął się delikatnie.
-Zgubiłeś się co mały?-mruknął cicho, rozglądając się za domniemanym właścicielem zwierzątka, które teraz miotało się bezwładnie starając się wyrwać z jego uścisku.
Jednak zamiast jakiegoś zapłakanego dzieciaka, który rozpaczliwie szuka myszy, zobaczył ją.
Jego serce na chwile zamarło, bo od razu przypomniał się mu jej dotyk.
Na nogach jak z ołowiu podszedł do dziewczyny z tym swoim niepewnym uśmiechem.
-Cześć Fran.
Lilo
[Hahah i słusznie bo przed nami 5 dni męczarni xD]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się na jej gwałtowną reakcję. Lubił gdy ludzie się uśmiechali, byli radośni. Zawsze wtedy kąciki jego ust wędrowały ku górze. W sumie sam nie wiedział czemu. Wbrew pozorom miał miękkie serce. I dlatego wszystko siedziało w nim dwa razy dłużej niż by chciał.
Gdy ta pocałowała go w policzek na chwilę zamarł w miejscu, a on sam uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie ma sprawy-odparł ze śmiechem odsuwając się trochę od dziewczyny-Cieszę się, że go znalazłaś-dodał nadal się uśmiechając. Ta dziewczyna działała jakoś na niego. Sam nie miał pojęcia czemu
Lilo
Do uszu Effy doszedł dźwięk przysłanego sms'a, wzięła telefon do ręki i powoli przeczytała, to było od Fran.
OdpowiedzUsuń'Przebiorę się i mogę iść, spotkajmy się w "Chanel" :*
Eff S.'
Odpisała, ostatnio Eff pasuje jej bardziej niż Effy, jest takie weselsze i miłe, dokładnie jak nasza Effy... to znaczy Eff.
Spotkały się w Chanel i kupiły parę rzeczy dowcipkując i śmiejąc się bez przerwy. Jak widać obie znalazły dobrą przyjaciółkę w miejscu takim jak księgarnia, może to przeznaczenie... Tak, to to.
Eff(y) [xD]
Zaśmiałem się cicho, potakując jej ruchem głowy. Co jak co, ale gotowanie chyba nigdy by mi się nie znudziło. Nie ukrywałem że byłem w tym dobry i nawet mi się to podobało, ale nie przepadałem z określeniem 'kura domowa'.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, dobrze - odparłem, zatrzymując się gdy tylko weszliśmy do parku. Rozejrzałem się dookoła, z uśmiechem przyglądając się tej ilości białego puchu oraz dzieciom które się nim rzucały lub lepiły z niego bałwany.
Styles.
[A dzień dobry, bardzo chętnie, masz jakiś pomysł na wątek? Zrewanżowałabym się zaczynając ;)]
OdpowiedzUsuńAntoine
[Witam, wąteczek?]
OdpowiedzUsuńCharlie
[cześć, może wątek?:)]
OdpowiedzUsuńRobin
Zaśmiałem się, bardziej widząc radość i rozbawienie w jej oczach niż z tego, że rozpoczęła bitwę na śnieżki. Uwielbiałem gdy ludzie dookoła mnie byli szczęśliwi, szczególnie gdy były to osoby na których mi zależało. Wtedy ja też czułem się cząstką ich radości, i humor mi się nieco poprawiał. Bo skoro ja nie mogłem być szczęśliwy, dobre było i to, że innym idealnie się układało, prawda? Przykucnąłem i zebrałem z ziemi trochę śniegu, tworząc kulkę którą zaraz później rzuciłem w nią, aby od razu odbiec i ukryć się za dość dużym drzewem, z cichym śmiechem.
OdpowiedzUsuńStyles.
[Hymm. W sumie mogłyby znać się z pubu, w którym Fran pracuje. Mogły też poznać się przez wspólnych znajomych. Nie wiem, kompletna pustka -,-. Może ty coś wymyślisz? ;)]
OdpowiedzUsuńCharlie
[Cześć i czołem, może wątek? Jakieś pomysły?]
OdpowiedzUsuńAnthony/Elessar
- Czy ja wiem czy przesadziłem? Dla mnie zawsze będziesz Małą Dziewczynką, więc proszę mi tu nie dyskutować i następnym razem ubrać dłuższa bluzkę, okej? - spojrzał na nią z uśmiechem. Czuł się dziwnie odpowiedzilany za Fran i jakoś wkurzali go ci wszyscy 'mili panowie', którzy mierzyli ją pożądliwym wzrokiem. - I wiem że nie gotuje najlepiej, ale za to najlepiej na świecie potrafie zadzownić po chińszczynę. A uwierz mi, dogadanie się z tym Azjatą nie jest proste. No i kto tu jest najlepszy? - spojrzał na nią ze śmiechem.
OdpowiedzUsuń[przepraszamprzepraszamprzepraszamprzepraszam za zwłokę!!!!!!!]
- Pomińmy kwestię wyglądy, dobrze? - uśmiechnął się lekko sącząc powoli swoją whisky, która swoją drogą z whisky nie miała nic wspólnego. Przywykł jednak do miejsce (i do Fran oczywiście) i nie zamierzał zmieniać lokalu. Ani alkoholu tym bardziej, bo od wielu lat nie pił niczego poza whisky własnie. Nie chcąc robić zamieszania krzywił się jedynie nieznacznie przy każdym przełknięciu 'tegoczegoś' - Kiedy ty do nas w końcu wpadniesz, dziecko moje kochane, co? Ja wiem, że to bardzo wygodne jak sie stary wujek do ciebie pofatyguje, ale wiesz... Lata już nie, oczy nie te... - stłumił śmiech spoglądając na nią z nad szklanki alkoholu.
OdpowiedzUsuń/mark
[ok]
OdpowiedzUsuńNie zawsze było różowo. Kochała swój zawód, ale bywały dni, podczas których chętnie zajęłaby się czymś innym. Lubiła błysk fleszy. Ciche pstryknięcie, które oznajmiało, że zdjęcie zostało zrobione. Każdy jednak potrzebuje odpoczynku od pracy. Dlatego i ona chciała widywać aparaty tylko podczas sesji. Niestety. Paparazzi byli wszechobecni, a w ostatnim czasie chyba się na nią uwzięli. Szła szybkim krokiem, bo widziała, że kilku już za nią idzie. Nie chciała uciekać. Co to, to nie. Pomyśleliby, że ma coś do ukrycia i byłoby już tylko gorzej. Śledziliby każdy jej krok. Jeszcze raz obejrzała się przez ramię. Cholera. Byli coraz bliżej. Rozejrzała się dookoła. Mała kawiarenka. Tam powinno udać się jej ukryć. Już dawno przestała wierzyć, że jest to możliwe w dużych sklepach. Tam każdy raczej jest przeciw jej. Liczy na to, że dzięki zdjęciom ich lokal stanie się sławniejszy. Otworzyła drzwi. Jakiś dzwoneczek cicho zadzwonił. Charlie podeszła do dziewczyny stojącej przy barze i uśmiechnęła się do niej delikatnie, może nawet trochę błagalnie.
-Mogę liczyć na pomoc? Musisz mnie gdzieś schować, bo inaczej nie dadzą mi spokoju!-powiedziała na jednym tchu, nie chcąc marnować czasu. W końcu ma go niewiele. Zaraz paparazzi bedą tędy przechodzić i zauważą ją poprzez duże szyby.
Charlie
[Ach i wybacz, że musiałaś tyle czekać ;D]
Usuń