8 marca 2013

To, że mężczyzna czasami bywa twardy jak skała nie znaczy, że ma serce z kamienia.


Magnus Theodore Andrzej Montgomery
ur. 12 lutego 1988 r. w Mortcerf (Francja) | Architekt | Niesamowity Malarz | Z rodziną rozmawia przez telefon w każdą sobotę o godzinie piętnastej | Nie chwalący się swoimi dokonaniami właściciel mieszkania w centrum Paryża | Wielbiciel starych filmów i muzyki romantycznej | Mężczyzna o wielu twarzach | Brak ciekawej historyjki | Biseksualny | Singiel | Facet, który na śniadanie zjada usmażone trzy jajka i szklankę soku pomarańczowego | Palacz tymczasowy | Uzależniony od kawy rozpuszczalnej z cynamonem | Pisze książkę o mężczyźnie żyjącym w Paryżu i pracującym jako malarz uliczny | Dama Kameliowa oglądana każdej niedzieli | Posługuje się biegle językiem francuskim, angielskim i polskim. | Tak, jest pół polakiem i pół francuzem | Jego rodzice wychowywali go na wsi | Przynajmniej trzy razy w roku jeździł do rodziny w Polsce, gdzie udało mu się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami | Nadal trzyma z nimi kontakt i aktualnie dzieli swój mały kąt z przyjaciółką z Wrocławia | Zawsze stoi za nią jak i za swoimi przyjaciółmi, bliskimi bądź obecnym partnerem- murem | Cieszy się dość sporą gromadką przyjaciół tych prawdziwych jak i tych mniej |

Charakter
 Magnus... Magnus... Magnus... Pracowity(wręcz przepracowany), dążący do wyznaczonych celów bez umiaru. Budzi się przed wschodem słońca, a kładzie przed północą. Zabiegany, ale zawsze udaje mu się (cudem) wyrobić na czas. Zdarza mu się mdleć, ale jakoś się tym nie przejmuje odsypiając spokojnie jedną pełną dobę, by powrócić z powrotem do pracy. Taki dziwak, który zarabia na pasji, a później robi to samo w domu prywatnie by wyciągnąć do własnej kieszeni więcej kasy- Jak na tak dobrą firmę stosunkowo za mało mu płacą.
 Jest ciepły i opiekuńczy. Od zawsze łatwo nawiązuje kontakty. Głównym powodem było to, że po prostu uwielbia rozmawiać z ludźmi. Jako dobry słuchać może przesiedzieć z osobą w potrzebie nawet kilka godzin, by później pomóc przy rozwiązywaniu nieporozumień. Sam nie jest jednak zwolennikiem rozgadywania się na swój temat. Przez łatwość w nawiązywaniu nowych znajomości jest bezlitośnie wykorzystywany przez ludzi. Ciężko mu więc otworzyć się przed innymi, dlatego tematy rodzinne stara się omijać szerokim łukiem. Sam z własnej woli również nie opowiada o swoich problemach. Jest typowym odpowiadaczem na zadane pytania i łamigłówki.
 Był kilka razy w związku z kobietami jak i mężczyznami, nadal jednak szuka tej "właściwej" osoby, która będzie potrafiła wywołać w nim ogień jak i lód. Zauroczenie szybko przemija... Głębokie uczucie i chwile zapomnienia w ramionach ukochanej osoby to jego marzenie. Zdradę traktuje jako jedną z najgorszych zbrodni, którą można popełnić.
 Jak (chyba) każdy człowiek: ceni sobie prawdomówność. Nie znosi kłamców, hipokrytów i homofobów. Nie potrafi zrozumieć dlaczego ludzie tak chłodno reagują na związki partnerskie. Każdy przecież ma prawo do szczęścia i miłości- niemalże w każdej postaci. 

 Wygląd
 Montgomery preferuje raczej styl miejski. W jego szafie znajdzie się równo poukładane koszule w kratę, t'shirty, swetry, bluzki z długim rękawem, dresowe pary spodni i kilka obszernych bluz. Na wieszakach natomiast znajdziemy kilkanaście wyprasowanych i zabezpieczonych garniturów, jeansów delikatnie zwężanych w dolnej nogawce, krawaty oraz multum skórzanych pasków. Buty jakie nosi są zazwyczaj odpowiednio dopasowane i wygodne. Nie zdzierży na swoich stopach za dużych, ani za małych butów.
 Sylwetka Magnusa również nie jest jakaś szczególna. Mierząc sto osiemdziesiąt centymetrów wygląda jak typowy facet. Ma lekko zarysowane mięśnie na rękach i brzuchu, ale to prędzej od przenoszenia sprzętu. Zdarza mu się czasem biegać, ale jedynie wtedy, gdy ma bardzo zły dzień. Od palenia papierosów nie ma byt dobrej kondycji, ale gdy coś go wkurzy(co jest cudem, albo ktoś ma do tego talent) jest w stanie roznieść wszystko i wszystkich na swojej drodze.
 Przyglądając mu się z bliska zobaczymy piwne oczy, orli nos i wiecznie potargane, kręcone włosy, które ciężko mu ułożyć do ładu, cienkie usta o kolorze malinowym oraz pieprzyki pod prawym okiem, które dodają mu pewnego uroku.
 Jego prawą rękę zdobi blizna na około dwadzieścia centymetrów. Kiedyś zahaczył o wystający gwóźdź w mieszkaniu, ale jakby tego teraz nie zauważał. 

 WSPOMNIENIA @ POWIĄZANIA @ ZDJĘCIA @ TAJEMNICE

Bardzo lubię powiązania pomiędzy postaciami i jako, że mój bohater wychowywał się głównie we Francji miło by było, gdyby chociaż część osób po prostu już znał :) 
 Mogę zaczynać i czekać na czyjś wstęp :) 

28 komentarzy:

  1. [Witamy, witamy c:]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wątek jak najbardziej, jednak pomysłami nie grzeszę.]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ojej, fajnie by było, gdybym nie musiała zaczynać, ale w takim razie podam pomysł: jest impreza jakiegoś ich wspólnego znajomego, ale taka skromna raczej, domówka. Montgomery i Anton siedzą przy stole w kuchni paląc jednego papierosa za drugim. Czuć klimat?]

    Anton

    OdpowiedzUsuń
  4. [cześć, może wątek?]
    Robin

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam się ładnie i zapraszam do wątku z Charlie ;D]

    Charlie Brown

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jasne że nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie :D]

    Gdy zacząłem swoje wyprawy do klubów dla homoseksualistów - jakiś rok temu - nie potrafiłem pogodzić się z tym, że naprawdę chodziłem w takie miejsca. Społeczeństwo nauczyło mnie tego, że gej był czymś złym. Czymś do potępienia, do zgniecenia, do upokorzenia, do zabicia. Nie brzydziłem się tą orientacją w najmniejszym stopniu, po prostu czułem się błędem. I na początku w moich oczach błędem byli też inni tacy jak ja. Nienawidziłem siebie za to że byłem jaki byłem. W młodości byłem za to bity, więc moje myślenie nie akceptowało idei że może tak naprawdę nie było w tym nic złego. Po paru miesiącach moje myślenie nieco się zmieniło. Błąd nie tkwił w tej orientacji. Błąd tkwił we mnie. Sam do końca nie rozumiałem mojego toku myślenia, jednak w moich oczach reszta ludzi nagle stała się normalna. To ja musiałem coś z sobą zrobić. Ale po prostu nie mogłem, nie potrafiłem się zmienić. Po pewnym czasie to wszystko przestało mnie irytować. Wycieczki do takich miejsc stały się wręcz wybawieniem - między ludźmi którzy byli tacy jak ja, czułem się mniej dziwny. Nigdy chyba do końca nie zaakceptowałem tego czym byłem, gdyż uraz z dzieciństwa nadal pozostał, jednak teraz potrafiłem sobie z tym jakoś radzić. Tego wieczoru także zdecydowałem się na ucieczkę od rzeczywistości do tego lepszego miejsca. Jednak tym razem moim celem nie był żaden mężczyzna. Chciałem po prostu wypić. Nie ważne co, nie ważne ile, ważne że w tym miejscu, gdzie czułem się tak swobodnie. Nagle ktoś się do mnie przysiadł. Powoli odwróciłem twarz w stronę mężczyzny, który delikatnie się uśmiechnął. Nie potrafiłem nie odwzajemnić tego gestu. Gdzieś w środku cieszyłem się z tego, że sprawił że coś powoli zaczęło się dziać. Nie przepadałem za myślą całodobowego kaca za nic. Wzruszyłem delikatnie ramionami.
    - Mh, nie nic - odpowiedziałem, przyglądając się swojemu kieliszkowi, tym samym dając mu do zrozumienia że nie miałem nic przeciwko temu że tu był.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Mogę zacząć, ale masz jakiś pomysł? Bo u mnie z tym ostatnio dosyć ciężko -,-]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  8. [Magnus pisze książkę o malarzu ulicznym, więc co powiesz na to, że Robin zaoferuje mu pokazanie życia artysty ulicznego? ]

    Robin

    OdpowiedzUsuń
  9. [Łaa! Podrzucasz pomysł i jestes jeszcze skłonna zacząć? Uwielbiam Cię xD. Trochę ostatnio zaniedbałam jednego z blogów i teraz nadrabiam zaległości, więc byłabym wdzięczna ;D]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  10. Odkąd Robin "zamieszkał" w Paryżu, co dziennie poznawał kolejne ciekawe osobistości. Zazwyczaj sam podchodził do nich i proponował portret lub pracę na zamówienie ale czasami zdarzało się, że ludzie podchodzili do niego. Tak więc był całkiem mile zaskoczony, gdy pewnego dnia mężczyzna, najwyraźniej pisarz, podszedł do niego i poprosił o rozmowę. Wspominał coś o książce na temat ulicznego artysty, ale Robin nie pytał o szczegóły, no nawet imienia pisarza nie zapamiętał! A właściwie mniejsza o to, trudno by nie zapamiętać t a k i c h włosów, więc był pewny że rozpozna mężczyznę gdy dojdzie na miejsce.
    Byli umówieni w małej kawiarence Breastes, według Robina jednej z najlepszych kawiarenek w calutkim mieście, a w końcu odwiedził większość takich miejsc w Paryżu więc wiedział o czym mówił. Każda kawa to dobra kawa, ale ich kanapek z mozarellą i tak nikt nigdy nie przebije.
    Dotarł na miejsce z małym opóźnieniem, gdyż do punktualnych nigdy nie należał, a zegarek zgubił gdzieś w parku podczas drzemki na ławce. Albo po prostu został ukradziony przez jakiegoś głupiego złodziejaszka nie umiejącego odróżnić złota od lakieru do paznokci. Gdy tylko przekroczył próg kawiarenki został powitany przez pyszny zapach gorącej kawy i piekących się croissantów. Na stojaku powiesił swoją skórzaną kurtkę i szalik po czym rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu potarganej czupryny pisarza. Kiedy tylko dostrzegł poszukiwaną osobę, ruszył w jej kierunku, ale wpierw zatrzymał się przy ladzie i zamówił czarną kawę do stolika. -Dzień dobry - przywitał się Robin i wyciągnął rękę do mężczyzny. Usiadł po drugiej stronie stolika i odłożył szkicownik oraz skórzaną teczkę na sąsiednie krzesło. -Przepraszam za spóźnienie, kompletnie zapomniałem o czasie.

    Robin

    OdpowiedzUsuń
  11. Anton, człowiek który nigdy nie był poza granicami kraju Francja, bardzo doceniał ojczyste ziemie i atrakcje, które zdawały się zawsze na niego czekać gdy sobie tego zażyczył. Imprezowemu stylowi życia sprzyjało to, że jako student miał wielu znajomych i choć sam nie był zbytnio towarzyski, a raczej nie zachlewał się w trupa, tylko kulturalnie sączył wino prosto z gwinta, ale dalej z typową dla francuzów manierą, jakoś nie miał problemu z zainteresowaniem sobą tych, którzy czegoś od niego chcieli; dobrze było mieć pod ręką kogoś, kto za ciebie coś napisze lub pomoże z nauką. Wracając do rzeczy: miał wielu kumpli i kumpel, z których przynajmniej raz w tygodniu jakaś osoba organizowała imprezę u siebie w domu i zwyczajem zapraszała go do siebie.
    Tym razem padło na Audrey; dziewczynę na tyle głupią, że musiała poprawiać drugi rok studiów, ale na tyle uzdolnioną aktorsko, że potrafiła wmówić swym rodzicom, że kawalerka którą jej kupią będzie idealnym prezentem na urodziny. Tak więc Audrey zrobiła parapetówkę na uczczenie nowego lokum i na swego rodzaju ochrzczenie go (często w dosłownym sensie, na przykład kiedy ktoś wylał piwo lub inny trunek na ziemię) zapraszając tylko niewielką część znajomych, aby goście nie roznieśli jej domu.
    Na zegarku w przedpokoju wybijała pierwsza w nocy, a Antonowi wcale nie zbierało się na wyjście. Przeciwnie; impreza okazała się na tyle udana, iż mimo zataczających się dziewczyn i przysypiających chłopaków nikomu nie śniło się zabierać tyłek z domu Audrey. Chłopak niespodziewanie dla siebie zgłodniał i idąc za nęcącym zapachem pizzy, która już dawno była chłodna, dotarł do kuchni. Stanął w progu i oparł się o framugę najwidoczniej szukając wzrokiem czegoś do jedzenia.
    Uśmiechnął się pod nosem słysząc kuszącą propozycję, wszedł do kuchni i usiadł obok Montgomerego. Zaciągnął się papierosem dym nosem wypuszczając biorąc od niego kawałek zimnej już pizzy, przełamał na pół mając nadzieję, że podzielił je sprawiedliwie i wręczył połówkę chłopakowi. Wyciągnął papierosa z ust jeszcze raz się nim zaciągając i wypuścił dym, po czym wgryzł się w sztywny kawał cienkiego ciasta. Wymamlał, przełknął i uśmiechnął się. Nie był to szczyt jego marzeń, ale skoro był głodny to także skłonny zjeść to wszystko, co mu podsunięto pod nos. Zastanowił się.
    - Błądziłem po kuluarach, wyobrażając sobie, jak też ona na mnie spojrzy i jak pod tym spojrzeniem nie będę umiał przybrać właściwej postawy. Starałem się zawczasu powiązać jakoś słowa, które miałem jej powiedzieć.- rzekł nagle, dalej patrząc w przestrzeń przed sobą, jakby w głowie wymalowano mu te słowa do przeczytania, a on wyrecytował je idealnie i sztywno.- Skąd to?- zwrócił się do chłopaka z tym samym otępiałym, obojętnym wyrazem twarzy jakby pytał o pogodę lub godzinę, które tak naprawdę go nie interesowały, bo znał odpowiedź.

    Anton

    OdpowiedzUsuń
  12. Spojrzałem na jego wyciągniętą w moją stroń dłoń, nieco niepewnie. Nie często zaczynałem rozmowę z przypadkowo poznanymi mężczyznami w takich typu miejscach, bo wystarczyło mi że raz popełniłem ten błąd i natknąłem się nie na tą osobę co trzeba było, jednak nie uczyłem się na przeszłości. Pomyślałem że przecież historia nie mogła się powtórzyć. Czy naprawdę zrobiłbym coś złego gdybym po prostu z nim porozmawiał? Chyba nie. A nie znosiłem samotności, więc po prostu uścisnąłem delikatnie jego dłoń, uśmiechając się lekko. Magnus. Jego imię obiło się o wewnętrzną część mojej czaszki, tworząc coś na wzór echa. Gdzie ja to słyszałem? Oryginalne imię. Oh, przypomniało mi się. Carolus Magnus. Historia nigdy mnie specjalnie nie ciekawiła, jednak parę nazw i imion potrafiłem wyłapać i zapamiętać.
    - Harry - odparłem, przyglądając sie jego twarzy. Od zawsze byłem przekonania że w oczach można było wyczytać niemal całą historię człowieka z którym miało się do czynienia. I nie ukrywałem tego że byłem ciekawy jego osoby. Od zawsze interesowało mnie to jak inni tacy jak ja przeżyli okres czasu w którym odkryli swoją orientację. Chyba chciałem się dowiedzieć czy wszyscy cierpieli tak, jak ja, czy jednak po prostu ktoś tam na górze za mną nie przepadał i zesłał akurat na mnie nie akceptujące otoczenie. Jednak trudno było mi wyczytać cokolwiek z wyrazu twarzy nieznajomego, tak jak chyba z każdym innym człowiekiem.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze zaciekawił mnie ten blog , czyta sie z przyjemnością i lekkością . Zapraszam do sb moze moje opowiadanie takze ci sie spodoba http://caroline1881.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  14. [Spoczko. Wczoraj pewnie i tak bym już nie odpisała, bo leciałam na "Rodzinkę" ;pp]

    Dzień Kobiet. Kolejne z tych świąt, których Charlie za cholerę strawić nie potrafiła. Dlaczego? Wprawdzie nie mieszkała już z rodzicami, ale dzwonili prawie codziennie. W takie święta matka zmartwionym głosem wypytywała o jej plany na wieczór. Charlie nie chcąc niepokoić jej jeszcze bardziej, każdego razu kłamała. "Tak, mamo. Jestem umówiona. Tak, to naprawdę świetny chłopak". Już dawno domyśliła się, że rodzicielka przestała w to wierzyć. Mimo to za każdym razem powtarzała to samo. Prawda była taka, że od czasu Lucasa Charlie może i spotkała się z kilkoma chłopakami, ale nie było to nic trwałego. Bała się zaufać. Bała się, że każdy z tych z chłopaków później okaże się też takim dupkiem jak tamten. Dzisiaj odbyła już rozmowę z rodzicami i nie miała najlepszego humoru. Musiała gdzieś wyjść, bo czuła, że zwariuję. Szybko się ubrała i poszła do ulubionej kawiarenki. Nie umówiła się z żadną z koleżanek. Domyślała się, że każda z nich ma już cały dzień zaplanowany. Co prawda te najbliższe wiedziała, dlaczego u Charlie sytuacja tak wygląda, ale nie miała ochoty na ich współczujące spojrzenia. Nie. Usiadła przy tym stoliku co zawsze i zamówiła tą samą kawę co zwykle. Chciała, by ten dzień wyglądał jak każdy inny. Ot co. Szybko jednak przestał przypominać pozostałe. Spojrzała na nieznajomego chłopaka i skinieniem głowy przyzwoliła, by się dosiadł. Uśmiechnęła się delikatnie, słuchając jego zwierzeń.
    -A co jeśli od dawna planowała zerwanie,a to miało być tylko dobrym powodem?- spuściła głowę, udając nagły przypływ zainteresowania wobec swojej filiżanki z kawą. Lucas nie lubił, gdy miała inne zdanie niż on. Dlatego przyzwyczaiła się do przytakiwania i unikała, by pierwsza musiała wydawać opinię. Teraz znów uwidoczniły się efekty jego terroru. Znów ogarnął nią pewnego rodzaju strach, że coś zrobiła nie tak. Wzięła głęboki oddech i popiła kawę. Coraz częściej zaczynała zauważać takie zachowanie. Wcześniej myślala, ze takie reakcje są normalne. Mimo to jednak nadal nie potrafiła ich kontrolować. Co jeśli już na zawsze przy mężczyznach będzie się czuła gorsza?- Oczywiście być może tylko gniew zmusił ją do zerwanie i za kilka godzin będzie wydzwaniała, by cię przeprosić- uniosła głowę i posłała w stronę chłopaka niepewny uśmiech. Znów popiła kawę.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  15. Wbiłem wzrok w do połowy pusty kieliszek, wzruszając delikatnie ramionami, myśląc nad odpowiedzią dla jego pytania, jakbym sam nie znał konkretnego powodu. Rzeczywistość była wręcz odwrotna, jednak zastanawiałem się czy mu o tym powiedzieć. To było głupie, jednak wstydziłem się swoich dziwactw także przed nieznajomymi. We wszelkich znajomościach starałem się być całkowicie szczery, jednak czasem omijałem tą zasadę gdy mi na kimś naprawdę zależało i bałem się że ten ktoś mógłby być mną obrzydzony. Przeniosłem na niego wzrok. Ale on przecież był tylko nieznajomym, prawda? I do tego tej samej orientacji co ja. Nie mógłby być obrzydzony, najwyżej nieco zdziwiony. Westchnąłem cicho.
    - Przychodzę tu bo czuję się mniej inny i dziwny - przyznałem wreszcie, siłując się na delikatny uśmiech. - A ty?

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  16. -Och- szepnęła cicho, słysząc wzmiankę o pieniądzach. Największy problem współczesnego świata. Niektórzy ludzie nie potrafili dostrzec niczego poza nimi. Przez ich pociąg do pełnego portfela często cierpieli inni. Tak jak teraz chłopak, który siedział przed nią. Nie wiedziała co powinna powiedzieć, dlatego dopiero po chwili dorzuciła dość cicho "najwidoczniej nie była Ciebie warta". Była pewna, że powinno to podnieś chłopaka na duchu. Lucas był zadowolony, kiedy powtarzał jej, że nie jest jego warta. Że jest za słaba, za głupia, za leniwa i mnóstwo innych "za". Dlatego Charlie z czasem nabrała przekonania, że mężczyźni po prostu są lepsi i trzeba im często o tym przypominać. To im poprawia humor jak nic innego. Znowu powróciła do swojej filiżanki. Upiła kolejny łyk kawy i odstawiła ją na stolik z cichym stuknięciem. Cisza, która pomiędzy nimi panowała zaczynała ją przytłaczać. Czuła się nieswojo. Chciała jakoś nawiązać rozmowę, by wreszcie ją przerwać. Nie miała jednak ochoty na wałkowanie problemów chłopaka. Charlie co prawda zawsze miała czas, by wysłuchać przyjaciół. Siedzący jednak naprzeciw mężczyzna był obcy. Czuła się tak, jakby nieproszona pchała się w jego prywatne sprawy. Nie podobało jej się to. W końcu wyciągnęła w jego stronę swoją drobną dłoń.-Nazywam się Charlie- powiedziała już nieco pewniejszym siebie tonem głosu. Wiedziała, że gdy pozna imię chłopaka będzie jej się łatwiej rozmawiało. Być może dla innych imię było tylko zbiorem kilku liter. Zbędnym do przeprowadzenia miłej konwersacji. Dla Charlie natomiast poznanie imienia rozmówcy było swego rodzaju zburzeniem kawałka muru. W tym momencie przecież przestaną być dwójką nieznanych sobie ludzi.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  17. W duchu ucieszyłem się z tego że wreszcie znalazłem kogoś przynajmniej w tym do mnie podobnego. Dzięki temu mogłem czuć się mniej osamotniony. Przez moją orientacje i podejście do niej czułem się jakbym żył w innym świecie, nie potrafiąc z niego wyjść. Bo aby wyjść musiałbym się zmienić, musiałbym stuprocentowo to wszystko zaakceptować i zrozumieć że nie było we mnie nic złego, ale nie potrafiłem. Równieśnicy w dzieciństwie zbudowali dookoła mnie solidny przeźroczysty mur. Mogłem patrzeć na osoby poza nim, jednak nie mogłem się do nich zbliżyć. Nie mogłem z nikim się związać, poznać, zaprzyjaźnić, poczuć czyjegoś ciepła, bo byłem od każdego oddzielony. A nawet jeśli ta osoba bardzo starała się mieć ze mną przyjazne i ciepłe relacje, w moim sercu nadal pozostawało coś, co nie pozwalało abym czuł się do końca swobodnie przy niej. Pozostawał we mnie lęk przed odrzuceniem, obrzydzeniem. A mimo tych cech, ja nadal łatwo się przyzwyczajałem do kogoś, narażając samego siebie na ból. A teraz z nim tak jakby wszystko się powoli zmieniało. Bramy do mojego własnego świata leniwie się otwierały, i może on także mógłby do niego dołączyć. Może zacząłby być dla mnie kimś więcej niż zwykłym nieznajomym. Może wreszcie poczułbym od kogoś prawdziwe, autentyczne ciepło. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech, który niestety zgasł gdy tylko usłyszałem jego propozycję. Mój wzrok przesunął się pare razy to po mężczyźnie, to po tańczących ludziach, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nigdy nie paliłem się zbytnio do tańca, i dołączałem do tego tylko gdy ktoś naprawdę na mnie naciskał i próbował mnie przekonywać, lub po dużych ilościach alkoholu. Chyba nigdy nie wyszedłbym tam z własnej woli. Nie byłem najlepszym tancerzem i dobrze o tym wiedziałem, a w takich miejscach wolałem po prostu porozmawiać, i właśnie takim sposobem się do kogoś zbliżyć.
    - Wiesz, nie chcę być niemiły, ale... nie jestem w tym najlepszy - wydukałem po chwili, nieco speszony zaistniałą sytuacją.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Mnie również jest miło-wykrzywiła usta w naprawdę szczerym uśmiechu. Zaczynała się trochę rozluźniać. W końcu spędzili ze sobą już kilka minut, a chłopak nie zwrócił jej jeszcze na nic uwagi. Poza tym próbowała wmówić sobie, że jest to jakieś spotkanie służbowe. Dziwnym trafem na nich potrafiła być otwarta i pewna siebie. Nawet jeżeli miała do czynienia z mężczyznami.-Nie masz za co-kolejny uśmiech. No, no Charlie. Coraz lepiej Ci to wychodzi. Jej mina nieco zbladła kiedy chłopak zaproponował spacer. Tak spotkania służbowe nie wyglądają. Znacznie trudniej będzie jej udawać, że jest w pracy. Wzięła głęboki oddech, próbując przypomnieć sobie słowa psychologa, do którego kiedyś matka ją zaciągnęła. Ba. Przed wyjazdem do Paryża Charlie kilkakrotnie korzystała z usług lekarzy zajmujących się tą dziedziną.-Chętnie- powiedziała, dopijając swoją kawę. "Nie musisz wchodzić z nim w bliższe relacje. Lucas też był na początku miły". Pieprzony Lucas. Dlaczego jego imię tak czesto musi przewijać się przez jej głowę? Często zastanawiała się co zrobiłaby, gdyby go teraz spotkała. W głowie miała plan zbrodni doskonałej. Wiedziała jednak, że w rzeczywistości byłoby inaczej. Znów popadłaby w depresję. Nie potrafiłaby uspokoić trzęsących się dłoni... "Charlie! Opanuj się" krzyknął jakiś głosik w jej głowie. Po raz pierwszy postanowiła go posłuchać. Odrzuciła od siebie koszmarne wspomnienia i czekoladowymi tęczówkami przyjrzała się swojemu rozmówcy. Zaraz gestem dłoni przywołała kelnerkę i zapłaciła za kawę.-Możemy iść-rzuciła w miarę pogodnie. Ton głosu zaskoczył nawet ją samą.

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  19. [Z zaczynaniem nie ma problemu, ale gorzej z wymyśleniem ciekawego miejsca lub powiązania :D Dlatego też wolę wszystko najpierw ustalić.
    Z racji tego, że Cassy do nie należy do osób, które podchodzą do kogoś pierwsze i zagadują, to tutaj musimy wykorzystać niestety Magnusa. Mam nawet pewien pomysł na relacje - bowiem Cassandra uciekła od swojego narzeczonego, chcąc tym samym odegrać się w podobny sposób co on, więc męskie towarzystwo będzie do tego przydatne. Nie chcę wybiegać za bardzo w przyszłość, więc może uznamy, że poznali się w kawiarni gdzie pracuje Magnus, kilka razy spotkali się po przyjacielsku i teraz popchniemy ich relacje do przodu? Może coś w stylu romantycznej kolacji? Oczywiście Magnus nie będzie nic wiedział o jej narzeczonym :) Skomplikowane ;D]

    _Cassandra

    OdpowiedzUsuń
  20. Ucieszyłem się z tego, że na mnie więcej nie naciskał i od razu rozluźniłem się, kończąc pić to, co jeszcze zostało mi w kieliszku. Jak na razie nie miałem ochoty na więcej alkoholu, gdyż znalazłem kogoś do rozmowy. Mógłbym świetnie sobie poradzić bez pomocy jakichkolwiek napojów i drinków. Problem leżał w tym, że gdy wreszcie znajdowałem osobę która wydawała się mnie rozumieć, od razu jej ufałem, nie zastanawiając się dłużej nad tym, jakie mogłoby to mieć skutki. Ufałem za mocno, raniono mnie, a ja mimo wszystkiego wybaczałem. Spojrzałem na Magnusa. Nie, on nie sprawiał wrażenie kogoś takiego. Moje serce przekonało się, że tym razem mogło być spokojne. Ale czy aby na pewno miało rację? Zadrżałem niedostrzegalnie, gdy mężczyzna wyjął paczkę papierosów, aby zapalić jednego. Zwykle nie ukrywałem tego, że nie znosiłem dymu ani gdy ktoś palił w moim otoczeniu - szczególnie gdy to była osoba, na której mi zależało - ale nie chciałem być ciężarem. Byłem mu wdzięczny za to, że w ogóle chciał ze mną rozmawiać, bo bez niego ten wieczór mógłby się skończyć okropnie. Zmusiłem się więc do sztucznego uśmiechu, który wyszedł mi doskonale, z resztą - jak zwykle.
    - Nie ma problemu - odparłem, lekko wzruszając ramionami. Wziąłem w dłoń pusty kieliszek i zacząłem zajmować się jego obserwacją, aby tylko móc zignorować tę woń, która już zdążyła rozprzestrzenić się w powietrzu i dotrzeć do moich nozdrzy. Jego następne pytanie wcale mnie nie zaskoczyło, ani nie onieśmieliło, tak jak to by się stało gdybym miał przed sobą inną osobę. Sądziłem że mogłem mu powiedzieć. W końcu był tylko nieznajomym, prawda? Jasne, nasze relacje mogłyby się zmienić i pogłębić, jednak w takim wypadku miałby prawo wiedzieć o mnie wszystko, więc... więc tak czy siak nie robiło to różnicy. Spojrzałem na niego kątem oka.
    - Nie uczę się, czasem pracuję w piekarni albo śpiewając gdzieś. Niby nic takiego, ale to i tak lepsze od męskiej dziwki, którą kiedyś byłem.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cześć i czołem, może wątek? Jakieś pomysły?]

    Anthony/Elessar

    OdpowiedzUsuń
  22. [Spotkanie w parku? Tony bawi się ze swoim szczurem. Magnus podchodzi i zagaduje. Co ty na to?]

    Athony/Elessar

    OdpowiedzUsuń
  23. Architekt? Taki zawód wydawał mi się interesujący. Rysowanie, tworzenie, budowanie, malowanie. Bez takich osób na świecie nie byłoby żadnych zachwycających budowli, więc nie byłoby także ciekawych miejsc do zwiedzania. Wystarczyło że pomyślałem o swoim Londynie, o Big Benie, o London Eye, o tych mostach, zamkach, kościołach, i potrafiłem docenić ten zawód. Może dla innych mógłby wydawać się nudny czy bez większego znaczenia, ale dla mnie to było coś, co mogło być pracą i przyjemnością w jednym. Chciałem się dowiedzieć więcej, zadać parę pytań, ale w tym momencie sytuacja kompletnie się zmieniła. Podszedł ten mężczyzna, który zaczął się z nim kłócić. Ja po prostu siedziałem na uboczu i przyglądałem się im, nie rozumiejąc o co chodzi, wyłapując ich słowa i przytrzymując je w myślach jak najdłużej. Może to nie było kompletnie dobre z mojej strony, może nawet trochę chamskie, ale Magnus zaciekawił mnie sobą i wszystko to co działo się dookoła niego automatycznie stawało się ciekawe. Przygryzłem wargę, a gdy tylko ta cała sprzeczka się skończyła i mężczyzna zwrócił się do mnie, pośpiesznie przytaknąłem mu ruchem głowy, założyłem cieplejsze ubranie i podążyłem za nim w stronę wyjścia. Jego krok był szybki i nerwowy, zrozumiałem że chciał jak najprędzej opuścić to miejsce, i w sumie nie miałem nic przeciwko. Zanim wyszliśmy, rzuciłem ostatnie spojrzenie do tyłu, i między bawiącymi się ludźmi udało mi się dostrzeć faceta, z którym wcześniej rozmawiał mój dopiero poznany znajomy. Zamknąłem za sobą drzwi i poczułem podmuch chłodnego wiatru, który zdołał oczyścić mnie z tego w pewnym sensie nieprzyjemnego uczucia klimatu tego miejsca. Ciągle dążyłem za Magnusem, który do tej pory nie odezwał się ani słowem i szedł w nieznanym mi kierunku. Pomyślałem że chyba ładnie byłoby zapytać się co to wszystko było, chociaż z drugiej strony nie.
    - Co się stało?

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zacisnąłem usta i w ciszy wsłuchałem się w jego słowa. Lubiłem słuchać tego, co inni mówili i uważałem się za dość dobrego słuchacza. Nie tylko dlatego, że ktoś mógł wydać mi się interesujący, po prostu... wiedziałem z doświadczenia że czasem ktoś chciał sobie ulżyć, wyżyć się słowami. Rozmowa z kimś kto by cię wysłuchał potrafiła naprawdę pomóc, bo po tym wszystkim człowiek czuł się wolny. Nieco szczęśliwszy. Przede wszystkim wtedy, gdy druga osoba okazała mu zainteresowanie jego słowami i dała mu do zrozumienia, że wcale nie był w tym wszystkim sam i mimo tego że jego ból był czymś nowym, współczuła mu i pragnęła dla niego jak najlepiej. Kimś takim mógł być członek rodziny, przyjaciel, ale także nieznajomy. Dobra duszyczka, która zgodziła się pomóc komuś za nic. I tym razem ja się nią stałem, bo wyczuwałem że on tego potrzebował. Może nie był tego do końca świadomy, ale gdzieś w głębi chciał pomocy, od kogokolwiek. A może tylko mi się tak wydawało? W ciszy go posłuchałem, a gdy przestał mówić przez chwilę też się nie odzywałem, próbując dobrać słowa. Dotknąłem nieśmiało jego ramienia.
    - Wiesz, jeśli naprawdę tego potrzebujesz, możesz mi wszystko powiedzieć... - szepnąłem cicho, jednak on nie zareagował. - Jeśli mi ufasz.
    Przygryzłem wargę i zaśmiałem się z samego siebie w myślach. Co ja sobie myślałem? Że tak od razu powiedziałby mi wszystko? Dla niego byłem tylko nieznajomym który zobaczył i usłyszał coś, o czym nie powinien wiedzieć. Może nawet już w głowie szykował plan idealny aby mnie zabić, bo o pewnych rzeczach po prostu nie mogłem być świadomy. Magnus nadal stał w ciszy, twarz odwrócona w przeciwną stronę. Westchnąłem cicho.
    - Ja też się szybko przywiązuję do ludzi i nienawidzę tej mojej cechy. Przywiązałem się nawet do ciebie, wiesz? I teraz będziesz mi chodził po głowie przez parę dni, gdy nie będę cię widział. Ale jakoś próbuję z tym żyć. Nie jest łatwo, ale da się zrobić - zatrzymałem się na chwilę. - A jeśli on zrobił ci coś takiego, to... po prostu nie jest dla ciebie. Nie mógłbyś kochać osoby która robi ci krzywdę, prawda? W twoim życiu jeszcze pojawi się ktoś, kto będzie ciebie wart, zobaczysz.
    Trochę głupio się czułem, mówiąc mu to wszystko. Nie tylko dlatego, że wydawało mi się rozmawiać ze ścianą - on ciągle był odwrócony w przeciwną stronę, i wydawał się mnie nie słuchać. Ale także dlatego, że chciałem dawać rady osobie, którą nie znałem, o której nie miałem bladego pojęcia. Z cichym westchnięciem oparłem się o szybę wystawy i zsunąłem na dół, siadając na chodniku, bezradny.

    [O, lubię takie sprawy c:]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  25. Chciałabym przejąć Monikę, jednak potrzebowałabym kilku konkretniejszych informacji, więc prosiłabym o kontakt, jeśli nie masz nic przeciwko. ;)

    jednoosobowa.rebelia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Przez cały czas siedziałem w ciszy, słuchając jego słów i obserwując każdą zmianę na jego twarzy. Jego mimika pozwalała zrozumieć mi nieco więcej. Pozwalała mi pojąć to co czuł w danym momencie historii. Z początku przyjemność, radość, która później zamieniła się w ból i zdradę. Ale mimo wszystkiego nie potrafiłem wyobrazić sobie jak to było. Co prawda, miałem kiedyś jedną dziewczynę, ale to było tylko szczeniackie zauroczenie i nie mogło równać się z tym, co on wcześniej czuł do tego mężczyzny. Nie wiedziałem jak smakowała zdrada, jakie to było uczucie, chociaż w tym momencie tak bardzo chciałem przejąć tą wiedzę - tylko po to aby móc poczuć się bliżej niego, móc jakoś mu pomóc z tym wszystkim. Z resztą, on chyba nie chciał ode mnie pomocy. Bo jak niby mógłbym mu ją dać? Byłem tylko dzieciakiem. Gdy dźwięk jego głosu zgasł, przez chwilę siedziałem w ciszy, myśląc jeszcze nad tym wszystkim. A jednak mi zaufał. Jednak powiedział mi wszystko, chociaż pewnie w duszy tego nie chciał, a został zmuszony przez alkohol. Nie spodziewałem się tego, ale teraz czułem się z tym lepiej, o wiele lepiej. Poczułem się przydatny, bo może jemu w tym momencie było lepiej, gdy już wszystko to z siebie wypuścił. Dotknąłem delikatnie jego ramienia, w przyjacielskim geście. Ale raczej nie mogłem nazywać go 'przyjacielem'.
    - Nie szkodzi - odparłem, spoglądając na niego. - Lepiej ci teraz, prawda?

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  27. To że się do mnie przysunął wcale mi nie przeszkodziło, a wręcz przeciwnie. Lubiłem czuć się blisko osób, które wydawały mi się w porządku. Dawało mi to jakieś poczucie bezpieczności, które pewnie istniało jedynie w mojej wyobraźni, i w pewnym sensie przekonywało mnie to do tego, że ten ktoś mi ufał. A Magnus... on chyba naprawdę mi ufał. Chyba. Nie mogłem być tego pewien. Ludzie byli dziwni, każdy był inny od drugiego i nigdy nie można było wiedzieć z pewnością, co kierowało każdym z nich. Oczywiście, to mogło być zaufanie, jednak w tym przypadku szczerze w tą wątpiłem. Może po prostu chciał się wygadać nieznajomemu i przypadkowo wybrał akurat mnie. Może wcześniejsze drinki namieszały mu w głowie. Jednak mimo tego poczułem się nieco winny, bo ja mu o sobie nie opowiedziałem nic. To było nie fair, prawda? Podniosłem powoli i delikatnie wzrok za jego szeptem, rzucając spojrzeniem na park i wieżę przed nami, a następnie na kartkę, na której po paru minutach zobaczyłem ponownie to, co ujrzałem przed sobą. Nie mogłem nic powiedzieć, gdy mężczyzna wsunął mi kartkę do kieszeni. Po prostu na niego patrzyłem.
    - To było... niesamowite.
    Ja też rysowałem. Nie byłem jakoś specjalnie utalentowany w jakiejś kategorii - robiłem to dla przyjemności i przelewałem na papier to, co miałem w głowie. Może natura, może jakiś człowiek, może budowla, może zwykłe graffiti czy jakiś napis. Czasami brałem coś ze świata realnego jako kopię do przerysowania, jednak nigdy nie potrafiłbym wyszkicować coś tak dokładnie w tak krótkim czasie.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń