2 marca 2013

Nie będę do pana telefonował.



Anton Leonard Gaver

Czy warto oddać tyle prostych dni,
Aby prorokiem chwilę być?
W szarości nieraz tajemnica tkwi
I dla niej czasem warto żyć

21 lat |student z notatkami, brać go! | kumpel z wydziału uczy się o pajęczakach; czasem ci o nich opowiada, gdy ma przerwę na zmywaku | szacun na dzielni, bo matka szyba, ojciec glina | umysł ściśle związany z przedmiotami ścisłymi|


  Nie wierzy w nic co nie zostało zapisane w książkach zatwierdzonych oficjalnie przez rząd; nie wierzy bliskim ludziom, że coś dla nich znaczy. Nie wierzy w żadne ponad ziemne bóstwa, a Biblię komentuje parsknięciami nachylając się nad mikroskopem i mu krzyżyk z komunii zwisa ze złotego łańcuszka; nie wierzy w niewinność, jeśli sąd stwierdził winę. Nie wierzy w miłość; wierzy w hormony i niestety zmuszono go do uwierzenia w głupotę, przyzwyczajono do niej i nauczono jej unikać. Wierzy w niechęć, w nienawiść; wierzy w dziwną, bezpodstawną awersję względem obcych osób. Wierzy we francuskie, domowe kino i w to, że kobieta wygląda co najmniej przystojnie w czerwonej szmince i długich trochę za łokcie, czarnych rękawiczkach. Wierzy w swoją przyszłość, w zamknięte w klatce dwa opasłe chomiki niechcące wejść do mini karuzeli. Wierzy w cele; nie wierzy w marzenia. Nie wierzy w rozwiązywanie problemów siłą i że  nie dostanie wpierdolu jak wyjdzie na ulice po zmroku. Nie wierzy, że dzielnica na której mieszka jest godna goszczenia jego skromnej osoby. Nie wierzy iż sobie zasłużył na taki lokal, to znaczy na małe, dwupokojowe mieszkanko z kuchnią w środku i łazienką na korytarzu w drodze na uczelnię a wychodząc z domu(z którego okien wcale nie widać wiadomo jakiej wieży) lawirując z gracją godną słonia w składzie porcelany pomiędzy kałużami moczu. Nie wierzy w wychowanie fizyczne, w kobiety z programów ezoterycznych i w pizzę z ananasem. 

Nie kocha ani ojca ani matki. Są dla niego jak nieznajomi, których każdego dnia mija idąc chodnikiem i jak bezimienna pani z warzywniaka, która zawsze pyta o samopoczucie. Są jak zwierzęta za grubą szybą na wystawie w zoo, jak głupie i niewarte uwagi zabawki, na które wstyd patrzeć po upływie dziecięcych lat. Są jak misie, które chce się wyrzucić, albo komuś oddać, ale na pewno nie zatrzymać. Są jak gitary, których nie da się nastroić; jak pieniące się psy na smyczy, którą właściciel trzyma, a której obroża zaciska się na ich szyjach. Są kochani, będzie ich brakować, kiedy odejdą, ale dopiero wtedy zacznie ich kochać i na ich koniec trzeba zaczekać.

Nie widać go nigdzie, czasem tylko słychać. Nie ma temu społeczeństwu nic do zaoferowania. Żadnej nowej zabawki, ploteczki do gazetki ani nawet małego skandaliku. Nie pali, bo przez broszurki za dużo wie o raku; nie pije, bo mu nie smakuje, nie bierze, bo nie miał okazji. Nie ma w jego głosie nadziei na przetrwanie gatunku, wciąż powtarza, że na świecie to już tylko skurwesyny i złodzieje, przepraszam za wyrażenie. Nie lubi jak mu się przerywa, bo to częściej ktoś po coś do niego przychodzi, niż on do kogoś. Łazi taka melepeta: nos jak kartofel, wąskie acz napuchnięte lekko od gryzienia usta (w uśmiechu wykrzywiają się słuchając naukowego, mądrego żartu, a nie głupot), zęby z siekaczami niemal jak wilk, a na starość z pewnością kurze łapki. Na szczęście siwizna dopadnie blondyna trochę później, starość nie radość, ale na szczęście się to wszystko przesunie czasowo. Jak masz zielone oczy to nikt ci nie wierzy, że nie jesteś rudy dopóki nie znajdziesz stu biologicznych argumentów dlaczego taki jesteś.


Kurt Cobain kiedyś zmieniał świat
Ty miałeś w elektrowni staż
Nie każdy może iść pod prąd
Po kto by wtedy robił prąd?


[szafa gra]

12 komentarzy:

  1. [Wątek jakiś? ;p]

    Lilo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam ^^ chęć na wątek? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hmm z pomysłami to raczej kiepsko. Mogliby być przyjaciółmi jeszcze ze szkoły, bo są w tym samym wieku. Albo raz wdają się w bójkę z jakiegośtam powodu i niezbyt za sobą przepadają.]

    Lilo

    OdpowiedzUsuń
  4. [Zastanawiałam się czy nie mógłby pracować na zmywaku w pubie, gdzie Fran jest kelnerką :) chyba, że masz lepszy pomysł to wtedy podejmie się go i zacznę :D ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nic, tylko się zakochać.]

    Elodie

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Okej :) Mam zacząć czy ty chcesz? ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Czuć, czuć XD Oks, nastawiam klimat w głośnikach i zaczynam XD ]

    OdpowiedzUsuń
  9. W głośnikach dudniąca muzyka, na stole kieliszki do wódki, wino, do którego nie używali tz. lampek i kilka puszek po browcach leżących na i wokół stolika i ogólnie w całym mieszkaniu… Tak, ich paczka zawsze potrafiła imprezę rozkręcić, by spokojnie można było się nachlać i ewentualnie kogoś przelecieć(oczywiście w ostatecznym akcie desperacji). Jemu już się to kilka razy zdarzyło, ale tego raczej nie lubił wspominać przy sporej grupie słuchaczy. No bo i czym się chwalić? Tym, że już kilkakrotnie zaliczył swoje koleżanki i trzy razy gospodarza? No właśnie…
    Dzisiaj po kilku kieliszkach wódki, trzech łykach wina i połowie sześciu procentowego piwa, czuł się wystarczająco wstawiony. Wypalając papieros za papierosem i siedząc w kuchni na typowo barowym stołku stwierdził… że nie miał zbyt wielkiej ochoty by wracać do bawiących się w salonie. Jedyne na co miał teraz ochotę to kolejna fajka i kawałek nadgryzionej pizzy, który na niego zachęcająco patrzył. Chwycił więc w dłonie ciasto i ugryzł, powoli przeżuwając zaciągał się jeszcze mentolowym papierosem.
    Czując się jak punkt obserwacyjny zerknął w stronę drzwi do kuchni. O framugę opierał się stosunkowo wysoki chłopak ze spalonym do połowy papierosem w ustach. Wyglądał… Świetnie, a on nie codziennie komplementował cudze style ubierania się.
    - Masz ochotę? Możemy zjeść na pół bo więcej nie ma- Zaproponował z delikatnym uśmiechem. Sam nie był na tyle głodny- właściwie wcale nie był- ale żeby się nieco ocknąć musiał coś przemielić i przełknąć. To było lepsze od ogórków.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnął się delikatnie, wsłuchując w wypowiedziane w sposób idealny słowa. Zgasił peta o popielniczkę z odrobiną wymalowanego zamyślenia. Cicho i swobodnie odpowiedział, jak gdyby było by to pytanie dziecinne proste.
    - Alexander Dumas: Dama Kameliowa. Wystawiona w Paryskim teatrze na początku lutego roku tysiąc osiemset pięćdziesiątego drugiego- mówiąc jakby chwilowo się zawiesił.
    Jakże pierwotnym uczuciem jest miłość stwierdził w umyśle błądząc przez chwilę. Wiele jego historii, o których czytał, przypominały starą, pożółkłą fotografię,. Na którym został ustalony pewien obraz życia jak nad kanałem Saint-Martin, obraz, który już w momencie wsłuchiwania się we własne myśli należały do bezpowrotnej przeszłości. Zawsze opowiadały one o środowisku doskonale przez nam znanym. Rodzinie, jej sąsiadów, przyjaciół i całkowicie nieznanych osób, które przechodziły obok właściwie tak nic nie wnoszące… W wielu takich opowieściach autorzy zawierali całą swoją miłość do ludzi i głęboką lojalność wobec wszystkich i wszystkiego co w około ich napotykało, nawet jeśli nie należało to do zbyt przyjemnych. Zawsze próbowali ukazać drobiazgowe realia życia ludzi prostych… Ale wychodziło z tego nadzwyczajne arcydzieło. Coś, czego nie powinno się zapominać i odkładać na bok jak podarte skarpetki.
    - Jeśli dożyjesz stu lat, to ja chcę żyć sto lat minus jeden, żebym nigdy nie musiał żyć bez ciebie- szepnął w dość ujmująco przykry sposób. Już kiedyś sam to od kogoś usłyszał… Te słowa w dziwny sposób kuły go w żołądek.
    -To dość proste… Kto to powiedział i do kogo?- Może i mógł wydać się dziecinny, ale lubił oglądać i wracać do tego typu bajek ‘dla dzieci’. Bycie małym nigdy nie bolało, uwielbiał swoje wspomnienia i to co pozostało w głowie. Nawet te rzeczy, których wtedy się obawiał.
    Powoli skończył kawałek zimnej pizzy, ponownie złapał za papierosa i odpalił wypalając go z lekką zadumą.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć i czołem, może wątek? Jakieś pomysły?]

    Anthony/Elessar

    OdpowiedzUsuń
  12. [Zechcesz zacząć?]

    Anthony/Elessar

    OdpowiedzUsuń